Rejs Pogorią 2018

I travelled to Sanremo on the 16th of March, and it was the best experience of my life. My high school planned this trip on the Ligurian sea. We sailed on Pogoria - a three-mast ship. We visited beautiful places, old castles and much more. Our journey began at the high school parking lot where we loaded our bags and took a 22 hours bus ride from Warsaw to Sanremo. We made several stops on the way. It was 10 AM when we finally arrived in Sanremo where we could at last step onto the ship. We had an hour to unpack our bags and settle in. Later on we where divided into 4 groups. Most of the participants got sea sick. They spent most of the time on deck looking out at the sea. One of the rather unpleasant experiences was standing guard from 1 AM to 4 AM.

We referred to it as the "Nightshift". After such an event we tried to get as much sleep as possible before breakfast at 7 o'clock. Every day a new crew had to prepare breakfast, dinner and supper. The rest for instance had to clean the whole ship from top to bottom. After our one day stay in Sanremo we visited Genua. Unfortunately we weren't allowed to enter the dock, so we used rafts to get to shore. We got the opportunity to see beautiful villages, and old casstles. The only downside was that after we arrived all the shops were closed, due to the fact that the shop owners had a break. On our last day in Santa Ligure we packed our things and headed towards the bus. I couldn't stop thinking about the next 22 long and tedious hours on the way back home. In total we traveled over 234 nautic miles and experience a massive storm for 12 hours.

I learned so much on this trip, most of which I wouldn't be able to learn on my own. I hope to get an opportunity to come back there in the future. To sum up I really enjoyed this trip, I’m looking forward to participe next year. This trip forever changed the way I look at the sea.
author: Max Walewski 
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Pogoria to stan umysłu! /Tosia Szulczyk - Czomolungma/

17 marca 2018 
Jest i ona! Ci, którzy są jeszcze jakkolwiek przytomni po dwudziesto trzygodzinnej podróży, przystawiają nosy do szyb i z zachwytem wzdychają na widok wielkiego żaglowca. Przez najbliższy tydzień to właśnie będzie nasz dom. Gdy jesteśmy już wszyscy na zewnątrz podajemy sobie z rąk do rąk jedzenie, które ma nam starczyć na cały wyjazd. Powstaje coś w rodzaju długiej taśmy. Po wejściu na pokład i ulokowaniu się w kajutach idziemy zwiedzać San Remo.

18 marca 2018
Pierwsze wchodzenie na reje! Stoimy ubrani w ortaliony i szelki. Ważna uwaga: z chorobą morską na reje wstęp wzbroniony (dla dobra naszego i całej załogi pod nami). Przechodzimy szybki kurs tego jak umiejętnie nie spaść i jak właściwie zachować się tam na górze. Gdy wszyscy są już przeszkoleni możemy zacząć się wspinać. Prawa, lewa, prawa, lewa i nie spieszymy się! To robi wrażenie! O godzinie 16:30 wypływamy z San Remo i ruszamy w stronę Villefranche. Wszyscy są zachwyceni. Na razie brak jakichkolwiek objawów choroby morskiej (z dużym naciskiem na „na razie”). Pierwsza wachta nawigacyjna przypada zespołowi nr III. Ich zadaniem jest sterowanie i obserwowanie ze wszystkich stron statku czy np. nie zbliża się jakiś inny okręt bądź inny niepokojący obiekt. O 20:00 stajemy na kotwicy. Mój zespół czeka teraz od 20:00 do 24:00 wachta nawigacyjna. Musimy pilnować czy kotwica się nie przesunęła lub czy nie nadpływa inny obiekt.

19 marca 2018
Wypływamy z Villefranche i płyniemy do Nicei. To tu po raz pierwszy wpływamy do portu. Cumowanie udane! Po zjedzeniu obiadu udajemy się w grupach na zwiedzanie miasta. Jest cudownie. Wszędzie pełno małych, klimatycznych, śródziemnomorskich kawiarenek a wszystko jest położone nad brzegiem pięknego, lazurowego morza. Vive la France!

20 marca 2018
Ostatni dzień w Nicei. Mijamy wielkie marche, pełne kolorowych kwiatów, cytrusów i aromatycznych przypraw. Z niechęcią żegnam to śliczne miasto, oczywiście z nadzieją na powrót. Wypływamy w porze obiadowej.
Pierwszy dzień na pełnym morzu. Załoga powoli zaczyna się wyłamywać. Na pokładzie powstaje miejsce zwane „umieralnią”. To tu leżą ci, dla których popołudniowy obiad okazał się zdradziecką zasadzką. Ci, którzy są w stanie wytrzymać pod pokładem dłużej niż dziesięć minut, zajmują się przynoszeniem chleba i wody dla nieprzytomnych. Po paru godzinach płynięcia wpływamy do Imperii i stajemy na kotwicy.

21 marca 2018
Jest czwarta rano. Cicho wysuwam się ze śpiwora żeby nikogo nie obudzić. Na morzu sen jest rzeczą wyjątkowo ważną. Nie muszę zakładać sztormiaka ponieważ w trakcie rejsu zastępuje mi on piżamę. Śpię w nim, żeby zawsze być gotową do wyjścia na pokład. Narzucam na siebie kurtkę, zakładam kalosze i szelki. Wychodzę na zewnątrz. Teraz mnie i moją wachtę czekają cztery godziny sterowania, nawigowania i patrolowania czy ze statkiem wszystko w porządku. Za każdym razem odczuwam wspaniałą satysfakcję, że znów dałam radę, pomimo silnego wiatru i zimna. Jest cicho. Co jakiś czas słychać tylko dźwięk wybijanych szklanek (na żaglowcach szklanka to system bicia w dzwon, informujący o aktualnej godzinie wachty), które sygnalizują, że upłynęło kolejne pół godziny wachty.

22 marca 2018
Wpływamy do Portovenere. Tutaj, podobnie jak w Imperii stajemy na kotwicy.
Do samego miasta możemy się dostać dzięki pontonowi z przyczepionym silnikiem. Po długim okresie przebywania na morzu dziwnie jest stanąć na stałym lądzie. Buja prawie tak jak na statku.

Co mi dała Pogoria?
Wszechogarniający ogrom morza i my na naszym jachcie w pełni zależni od kaprysów żywiołów. Woda wymaga od żeglarzy pełnej koncentracji. Nie można sobie pozwolić na chwilę nieuwagi. Trzeba odciąć się od reszty świata i skupić jedynie na otaczającej nas naturze. Nie ma czasu na myślenie o problemach zewnętrznych. Trzeba być tu i teraz. Na otwartym morzu nic nie jest w stanie nas rozproszyć. Nawet to nierozłączne, nieustannie brzęczące urządzenie, które na lądzie już dawno odwróciłoby naszą uwagę. Tutaj na pokładzie leży ono zapomniane, wrzucone gdzieś między śpiwór a sztormiak. To właśnie tutaj, na wodzie, pomimo zimna, silnego wiatru czuję się bezpieczna i wolna. Jestem daleko od wszystkich problemów, interesuje mnie tylko to, czy kotwica się lekko nie przesunęła lub czy obiadu na pewno wystarczy dla wszystkich.
Trwaj chwilo, jesteś tak piękna!

Komentarze

Popularne posty